Wszystko zaczyna się od serii ciosów, które musiałem przyjąć na klatę. Otóż, nie bardzo wychodzi mi planowanie w krótkim terminie, a okazało się to dla mnie sporym wyzwaniem. I tutaj na scenę wchodzi pewien trener. Trudni się trenowaniem sprzedawców, bo jest trenerem sprzedaży, ale – jak się okazuje – jest także świetnym mentorem, marketingowcem oraz, bądź co bądź, coachem.
W pewnym momencie się pogubiłem. Jako długodystansowiec i wizjoner łatwo obserwuję świat z perspektywy przyszłości. Stąpanie po ziemi jest dla mnie tak samo nierealne, jak dla innych fruwanie.
Historia młota
Z Patrykiem wiąże mnie już dłuższa relacja. Kiedyś, na fali wzrostu popularności LinkedIna, zawiązaliśmy znajomość, która przerodziła się w coś bardziej wykwintnego. Jeśli przyjacielem można nazwać kogoś, kto zawsze stawi się, gdy będziesz potrzebować pomocy, to ja z czystym sumieniem mogę nazwać Patryka moim przyjacielem. Takich relacji człowiek potrzebuje – relacji, w których trzeba się dogadać, zderzyć z rzeczywistością albo usłyszeć prawdę, od której się ucieka.
Jednym z moich wyzwań i celów jest napisanie książki. I choć może zabrzmi to śmiesznie, kiedy spotkaliśmy się z Patrykiem po raz pierwszy w kawiarni, wychodząc z cyfrowego świata do tego realnego, aby lepiej się poznać i zrobić wspólne zdjęcie, nasze „książkowe konta” były równe: na każdym widniało okrągłe zero. Dziś sytuacja wygląda nieco inaczej – na moim koncie nadal jest zero książek, ale na półce autorskiej Patryka można już zliczyć pięć.
Oczywiście proces pisarski procesowi nierówny, a ja podjąłem wyzwanie składające się z ambitnych kroków. Jednym z nich była konieczność powrotu na studia, aby tezy, które chcę opisać w książce, miały solidne podstawy naukowe. Chodziło też o to, aby prawa autorskie do wzorów i modeli mojego autorstwa były w jakiś sposób udokumentowane, gdyby w przyszłości jakiś śmiałek chciał się pod moją pracą podpisać. Samo to, że wybrałem tę drogę, zajęło mi mniej więcej cztery lata.
Nie próżnowałem jednak w trakcie studiowania. Uważam się za człowieka czynu. Lubię teoretyzowanie, wszelkie rozmowy o filozofii, ale największą przyjemność sprawia mi praktykowanie. Dlatego poza zdobywaniem podstaw ekonomicznych, które rządzą światem biznesu i gospodarki, testowałem moje założenia, modele i projekty na realnych klientach. W sumie liczba ta wynosi trzy – w porywach do kilkunastu, jeśli liczyć mniejsze projekty. Jeśli natomiast doliczymy pojedyncze jednostki, z którymi pracowałem podczas konsultacji jeden na jeden, to mówimy już o setkach. Wszystko to po to, aby teoria i praktyka spotkały się na kartkach spójnej i wiarygodnej publikacji o ambitnym tytule „Cykl wzrostu”. Książka ta jeszcze nie wyszła, bo nie jest w pełni napisana – przynajmniej nie w ostatecznej wersji. Ale możesz już zapisać się na listę oczekujących i zgarnąć całą masę ciekawostek, które zgromadziłem wokół tej książki: praktyczne projekty, narzędzia, rozwiązania, dylematy, a także oprogramowanie.
Kluczowy moment – Młot Patryka
Uwolniony z kleszczy ważnego kamienia milowego, jakim było ukończenie studiów i obrona pracy – tak, żeby nikt nie zarzucił mi bzdur ani oderwania od rzeczywistości – wykonałem ten krok. Obroniłem swoje tezy przed komisją, otrzymałem dwie pozytywne recenzje, wiele słów uznania i życzeń powodzenia. To napędziło moją motywację do nowego otwarcia, do kolejnego, ważnego kroku. Rzuciłem się w wir działania, jakby mi co najmniej mózg odebrało.
Pamiętam ten telefon do Patryka: „Potrzebuję pomocy. Pogubiłem się. Już nie wiem, gdzie jest lewo, gdzie prawo, gdzie góra, a gdzie dół. Co mam robić tu i teraz?” Szybko usłyszałem w słuchawce: „Dobrze, przyjeżdżaj do mnie do Ostrowa. Mam na ciebie pomysł.” Szybko tę propozycję zamieniłem w działanie i tak narodził się plan.
Najlepsze było to, że ja ten plan miałem – w kilku wersjach, jak nie kilkunastu. „Klątwa” ilości i wiedzy skutecznie zamroziła moją skuteczność. A Patryk, jak przystało na młota, roztłukł tę skorupę. Znalazł odpowiednie gwoździe i, zadając właściwe pytania, wbił je jeden po drugim, umacniając mnie w przekonaniu i utwardzając grunt, po którym chciałem kroczyć. Ujrzałem wreszcie jasny cel – a może nie koniec, ale na pewno ważny przystanek: kolejny kamień milowy.
Projekt i przyszłość
W tym roku zapoczątkowałem swój projekt: dotarcie do wszystkich organizacji wsparcia biznesu, zaczynając od tych najbliższych, położonych niedaleko mojego domu. Na tej misji, przygotowując się do tego, co nadejdzie w 2025 roku, dotarłem już do 50 organizacji wsparcia biznesu. Przeprowadziłem cztery pierwsze warsztaty, które w stu procentach opierają się na mojej pracy naukowej, autorskich metodach oraz modelu.
Przyznam, że jestem zaskoczony, ile jeszcze jest do odkrycia. Przeraża mnie trochę fakt, że moja praca wybiega dużo dalej niż ja sam. Może miną lata, zanim moi odbiorcy złapią sens i moc mojego prostego rozwiązania – makiety, która tłumaczy zjawisko wzrostu w kontekście biznesowym, ale nie tylko.
Książki Patryka kupisz tutaj: https://www.perfekcyjnaobslugaklienta.pl/